niedziela, 23 października 2016

Jeszcze nie umarłam!


Moi kochani wiecie, że Was przepraszam za te gigantyczne przerwy między rozdziałami. Naprawdę wciągnęło mnie pisanie czegoś mojego. Wszystko idzie dobrze, a może powinnam powiedzieć, że szło by, gdybym przestała majstrować przy pierwszym rozdziale. Może kiedyś będę zadowolona.
Tak, jak mówiłam, nie będę publikować tu dużo o mojej książce, bo mam nadzieję, że pomysł na fabułę jest na tyle oryginalny, że może kogoś zainteresuje i mnie wyda.
Zamieszczę kilka fragmentów, tak tylko po to aby Was podenerwować :P

I
-          Zaraz. Chwileczkę – Wanda odsunęła się, za wszelką cenę chcą zwiększyć dystans między nimi. Teraz nie była już taka pewna na sto procent czy nie wariuje i to wszystko, co się działo, to nie były jej halucynacje. - Chcesz, żebym uwierzyła, że jesteś czymś w rodzaju żywego tuszu i żyjesz w książce?
-          Tak!
-          I że masz pokonać tego potwora?
-          Tak!
-          A ja mam ci w tym pomóc?
-          Tak! Właśnie tego chce!
-          Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, jak to absurdalnie brzmi?!

-          No wiem, ale co ja mogę?!

II
Wanda zamarła, czując jak taksuje ją spojrzeniem, dokładnie analizując każdy element jej twarzy. Widziała już takie sceny, czytała o nich w komiksach. To był ten moment.
Tak właśnie odnajdywali się przeznaczeni sobie ludzie.
Tak zakochiwali się od pierwszego wejrzenia.
Tak zaczynały się najpiękniejsze historie miłosne.
Chłopak zmarszczył brwi, otworzył usta i wziął wdech, a ona poczuła ciarki na plecach. Serce biło jej szybko, jak małemu królikowi.
-          Kim ty do cholery jesteś?

III
Obudził ją skurcz. Koszmarny, paraliżujący ból nogi sięgający od prawej stopy, aż po biodro. Poderwała się z krzykiem, łapiąc się za łydkę. W jednej chwili spała, w drugiej zaś już była przytomna. Nie było w tym stanu pośredniego.
-          Nie drzyj się tak - usłyszała zaspany cienki głosik zza swoich pleców.
Krzyknęła znów, tym razem z zaskoczenia i chciała się odwrócić, ale straciwszy równowagę, widowiskowo zleciała z łóżka.
-          No nie mów.... zakładam, że właśnie pomyślałaś “to wczoraj przecież był sen” - sennie westchnęła Solaris, patrząc spod przymrużonych powiek na dziewczynę. Leżała zwinięta w kłębek na poduszce. - To takie banalne…
Wanda wpatrywała się w nią w milczeniu dłuższą chwilę.
Musiała zrobić w głowie szybkie podsumowanie, aby sprawdzić czy nie zwariowała.
Miała na imię Wanda, jej ulubionym kolorem był czerwony a wczoraj zupełnie przypadkiem została superbohaterką.
Tak, mimo, że brzmiało to, jak szaleństwo, wszystko się zgadzało.

IV
 Otworzyła usta, skupiając cała swoją wolę na tym, żeby wydobyć ze swojego gardła słowa. Wiedział jak ma na imię! WIEDZIAŁ!
-            Um… - wydusiła, uśmiechając się nerwowo. No dalej dziewczyno, krzyczała wewnętrzna Wanda, użyj słów! Polskiego alfabetu, do cholery! - Cześć! Um… D-Dominik… um... - zdołała powiedzieć na głos, czując jakby był to wysiłek porównywalny do wbiegnięcia na czwarte piętro na pełnym sprincie. W samą porę, bo jeszcze chwila zwłoki i było by dziwnie. - Byłam… ciekawa…
No brawo, pogratulowała sobie sarkastycznie w myślach. Aleś ty głupia, Wanda. Bohaterki twoich opowiadań są mistrzyniami flirtu, a ty nie umiesz nawet zdania sklecić przy chłopcu!


No i to na razie wszystko. Tak jak mówiłam, całość jest jeszcze w budowie i wiele rzeczy zmienia się z dnia na dzień. Chciałabym jednak mieć już większość ukończoną przed latem przyszłego roku. 
Trzymajcie kciuki!

Co do tego bloga... No cóż staram się coś pisać, ale pomimo, że kocham fanfikcje, to mam mało czasu i muszę dzielić go tak, aby móc pisać moją książkę. Zaplątałam się też w nowy fandom i niestety z niego popełniłam kilka fików, a do tego pracuje jak normalna dorosła osoba, którą tak na prawdę nie chce być. 

Jakby kto miał ochotę na jakieś piwo albo kawę w Warszawie dajcie znać. 

Buziaki,
Wasza Astal