czwartek, 14 lutego 2013

Bonus, który piszę, zamiast się uczyć cz.2 - walentynkowa.

Poczujcie moją miłość do świata i do Was! Oto moja walentynka dla każdego, kto czyta moje opowiadanie. Zdałam wczoraj egzamin na 3+ i jestem z siebie taka dumna, że w nagrodę kupiłam sobie torbę chipsów i piwo. Za godzinę jadę po Rh na dworzec i będziemy obchodzić nasze ósme wspólne walentynki. Czad, nie? Nowy rozdział głównego opowiadania za tydzień w piątek albo w sobotę. Ten bonus to są takie różne kawałeczki, które można powciskać w moje opowiadanie, albo nawet dodać przed nie.
Pamiętajcie - nawet jeżeli dziś nie macie randki, to i tak właśnie czytacie swoja walentynkę! :)
Pozdrawiam,
Astal, co boi się iść do łazienki, bo tam siedzi pająk.



-      Jak ty to robisz?
Syriusz odgarnął z oczu włosy i spojrzał na swojego najlepszego przyjaciela, który właśnie siadł przed nim na fotelu i zadał to dziwne pytanie.
-      To, czyli co?
-      Siedzisz i czytasz, a wszystkie dziewczyny dookoła gapią się na ciebie, jakbyś był cholernym centrum wszechświata.
Black błysną zębami w cwaniackim uśmiechu, a potem rozejrzał się dookoła, faktycznie wiele dziewczyn zerkało na niego. Jedna nawet, gdy ich spojrzenia spotkały się, spłonęła rumieńcem.
-      Zazdrościmy?
-      Chcę wiedzieć jak ty to robisz. Jesteś przecież o wiele większym palantem niż ja, a ciebie dziewczyny lubią.
-      Chodzi ci o konkretną dziewczynę, nieprawdaż?
James nic nie powiedział, tylko nabrał powietrza w policzki i zmarszczył się. Syriusz odłożył książkę, usiadł prosto i nachylił się do przyjaciela.
-      Sekret polega na tym, mały Jimbo, aby wywołać u dziewczyny tak zwany efekt „ojejku”.
-      Pierwsze słyszę – burknął Jim, mimo wolinie przysunął się do Syriusza. Wyglądali z daleka, jakby właśnie powierzali sobie największy sekret.
-      Wszystkie prawa zastrzeżone dla Syriusza Blacka.
-      Ale powiesz na czym to polega?
-      Słuchaj – każda twoja wypowiedź, oraz wszystkie twoje czyny mają sprowadzać się do tego, aby dziewczyna poczuła się tak miło, że to powie. Patrz i ucz się – rzucił, wyprostowując się i skanując pokój wspólny dookoła w poszukiwaniu dobrego obiektu badawczego. Ujrzał Liz Tucker siedzącą nieopodal na parapecie, zaczytaną w książce. – Hej Liza! – dziewczyna podniosła głowę i spojrzała na niego pytająco. – Nie zdążyłem ci jeszcze powiedzieć dziś, że twoje nogi wyglądają świetnie na obcasach. Noś je częściej!
-      Ojejku dzięki – ucieszyła się Liza, szybko zerkając na swoje nogi, a potem znowu na Syriusza. –  Nie byłam pewna, czy to dobry pomysł. Jestem bardzo niska…
-      Nonsens, masz świetne nogi, Liz.
-       Ale jesteś kokiet, Syriusz – westchnęła się Liza, siadając inaczej i zakładając nogę na nogę. Wcale nie wyglądała na obrażoną, co więcej zaczęła trzepotać rzęsami intensywniej. - Chcesz te notatki z historii magii, o które wcześniej prosiłeś?
-      Ekstra! Zaraz do ciebie przyjdę - zawołał Syriusz, spoglądając na Jamesa wymownie. – Widzisz? Tak to działa. Wieczorem w sypialni powadze cię w tajniki mojej sekretnej sztuki podrywania. Do tego czasu, nie próbuj sam z tego korzystać.
Wieczorem Syriusz w dormitorium zaczął uczyć Jamesa swoich tajemnych taktyk.
-      Słuchaj – zaczął Black śmiertelnie poważnym tonem.- Jest kilka kategorii rzeczy, które możesz komplementować. Pierwsza, najbezpieczniejsza, to zdolności i intelekt. Jeżeli chcesz podlizać się Evans, to mów jej, jaka mądra i zdolna jest.
-      A jaka jest druga kategoria?
-      Mniej bezpieczna, ale raz a jakiś czas możesz to zastosować – uroda. Raz na jakiś czas nie zaszkodzi zasugerować, że Evans ma niezły tyłek.
-      Łapa!
-      Mówię, co widzę, Rogacz.
-      Zaskakujące jest to, że jeśli chodzi o podrywanie potrafisz opracowywać całe plany działania, a gdy przychodzi o nauki, jesteś kompletnie beznadziejny – odezwał się Remus, odkładając książkę i spoglądając na przyjaciela z politowaniem.  – James nie słuchaj go, on nie zna się na takich dziewczynach jak Lily. Doskonale wiesz, dlaczego ona cię nie znosi, nie?
-      Nadmieniła coś o tym, wtedy nad jeziorem…
Syriusz zachichotał na wspomnienie tamtej awantury, a Jim zmroził go spojrzeniem.
-      Skoro chcesz, żeby była ci bardziej przychylna, to po prostu nie rób tego, co ją wkurza. To proste.
-      A czy nie zaszkodzi spróbować metody Łapy?
-      Jeżeli lubisz palić za sobą mosty…
To powiedziawszy Remus wstał i wyszedł z dormitorium wyglądając na obrażonego. Naprawdę nie lubił tego, jak Syriusz kokietował dziewczyny. To było sztuczne i wypracowane, a takie rzeczy wcale nie były w stylu Jamesa. On doskonale mógł przewidzieć, że z chwilą, gdy Jim zacznie wcielać plan Łapy w życie będzie to totalna klapa.
Następnego dnia, na lekcji eliksirów Lily została unieszczęśliwiona towarzystwem Jamesa w ławce. Jimowi udało się przydybać Liz, z którą Lily zawsze siedziała, i przekupić ją, by zgodziła się zamienić miejscami z nim. Po jednej torbie cukierków cytrynowych i godzinie namawiania Liza uległa. Z resztą nic nie straciła na tej podmianie, bo wylądowała obok Remusa, który zawsze chętnie wszystkim pomagał na lekcjach.
-      Lily mogłabyś pożyczyć mi swoje mieszadełko? – zapytał przymilnie James.
-      A co zrobiłeś ze swoim, Potter?
-      Obawiam się, że wyleciało przez okno, gdy Syriusz rzucił nim w Petera. 
Lily niechętnie podała mu wspomniany przedmiot. Ukradkowo zerknęła na zawartość jego kociołka. Nie wyglądało to różowo, a powinno. W podręczniku wyraźnie napisane było, że półprodukt tego eliksiru powinien mieć kolor jasnego różu. U Jamesa w kociołku natomiast bulgotało coś o kolorze dojrzałej śliwki węgierki.
-      Nie dodałeś korzenia piołunu – poinformowała Jima Lily.
-      Słucham?
-      Pominąłeś jeden składnik.
-      Och… Jestem dziś trochę rozkojarzony…. Dzięki. Jesteś świetna z eliksirów.
-      Mmmm nie taka świetna.
-      Daj spokój ze skromnością – uśmiechnął się James. – Od początku widać było, że masz do tego smykałkę.
-      Ojej dziękuję – szepnęła Lily, powracając do swojego eliksiru i pochylając się głęboko do przodu, aby nikt nie zauważył, że się zarumieniła.
James kątem oka zauważył, że Syriusz pokazuje mu uniesiony do góry kciuk.


Hałas i krzyki za rogiem sprawiły, że Lily przystanęła. Wolała być ostrożna, bo ostatnio w szkole zdarzały się dziwne i bardzo niepokojące wypadki.
-      Dopadnę was, dupki! – usłyszała męski głos, w którym słychać było wściekłość.
Wychyliła się zza węgła, trzymając różdżkę w pogotowiu. Ujrzała dwie osoby klęczące na podłodze obok sterty książek i pergaminów – Jamesa Pottera i jakiegoś małego chłopca, wyglądającego na pierwszoklasistę.
-      Nic ci się nie stało? – zapytał James. Wyglądał na zaniepokojonego.
-      Wywrócili mnie i pomazali mi książki – poskarżył się chłopiec, pokazując Jamesowi jedną z książek, na której okładce napisane było „szlama” czerwonymi literami.
-      Nie przejmuj się – pocieszył go Jim, klepiąc po ramieniu. Starał się ukryć to jak bardzo był wściekły i wystraszony, zachowując się niczym dobry starszy brat. – Wstań, a ja to naprawię.
-      Co się stało? – odezwała się Lily, a oni dwaj aż podskoczyli, bo wcale nie zauważyli jej obecności.
-      Znowu jakichś dwóch palantów uważa za śmieszne dręczyć ludzi – wyjaśnił James, zerkając w bok, tak gdzie uciekli oprawcy. W jego oczach błysnęła czysta nienawiść, doskonale widać było, że gardzi takim zachowaniem. – Jak masz na imię? – zwrócił się znów do pierwszaka.
-      Jordan Lewis – bąknął chłopiec.
-      Daj książkę, Jordan. Zakryję ten napis okładką – zaoferował James wyciągając różdżkę. – Co na niej byś chciał?
-      Smoki.
-      Ja też je lubię – uśmiechnął się Jim, stukając w książkę różdżką. – Są super.
Chwilę potem oddał rozpromienionemu Jordanowi książkę obłożoną w czerwoną okładkę, po której wiły się złote smoki. Chłopiec przyglądał się im chwilę, jak oczarowany.
-      Chcesz żeby odprowadzić cię do twojego pokoju wspólnego?
-      Miałem się spotkać z kolegami w bibliotece – wyjaśnił Jordan, machając ręką w stronę, z której przyszła Lily.
-      To leć tam szybko i staraj się nie chodzić sam po korytarzu, ok.?
Chłopiec puścił się truchcikiem i już po chwili zniknął za rogiem. James patrzył za nim chwilę, jakby nasłuchując jego kroków, aż w końcu przeniósł spojrzenie na Lily, która przez cały czas obserwowała uważnie. James wydał się jej nagle jakiś inny – łagodniejszy, spokojniejszy…
-      Zaraz mam trening, ale odprowadzę cię do wieży – to było oświadczenie, a nie pytanie. Lily drgnęła i zmarszczyła się, ale on udał, że tego nie zauważył. – No chodź.
-      Sama umiem chodzić, Potter.
Spojrzał na nią ze złością, a potem chwycił ją za rękę i zaczął za sobą wlec w stronę wieży.
-      Możesz mnie nienawidzić – warknął Jim, nawet nie zwalniając, chociaż ona musiała prawie biec, aby za nim nadążyć. – Ale widziałaś, co stało się tamtemu dzieciakowi. Nie możesz chodzić sama, bo ty też możesz stać się celem takich ataków… Daj tą torbę, wygląda na ciężką.
Przewiesił sobie torbę Lily przez ramię, a ona w niemym zdziwieniu spojrzała na niego okrągłymi oczami. Jak sięgnęła pamięcią wstecz, to Potter ostatnio nie zachowywał się jak pajac. Wszyscy mieli nadzieję, że gdy został kapitanem drużyny, spoważnieje i przestanie robić głupoty, ale na taką przemianę cała szkoła musiała czekać jeszcze rok. Działalność Huncwotów ostatnimi czasy była bardzo znikoma, a członkowie grupy częściej widzialni byli przy nauce czy też podczas pomocy ofiarom ataków.
-      Nie mogę pozwolić, żeby tobie stała się krzywa – powiedział James, a to jego głosu był łagodniejszy niż przedtem.
-      Umiem się obronić – burknęła Lily, chcąc ukryć, jak bardzo była pod wrażeniem takiej troski o jej osobę.
-      Wiem, ale gdyby jednak coś ci się stało, to ja bym sobie nie darował, że nic nie zrobiłem – spojrzał na nią a ona poczuła wbrew sobie, że bardzo podoba jej się to, co on teraz powiedział. Nagle wydał się jej dorosły i odpowiedzialny.
-      Nic mi się nie stanie – parsknęła, szybko się opamiętawszy. Nie mogła przecież stracić twarzy przed kimś takim jak Potter, niezależnie od tego jak bardzo ujmująco opiekuńczy był.
-      Ja o to zadbam.


-      Zaproszenie do was na święta? – zapytał James, bo wydawało mu się, że się przesłyszał. Miał bardzo głęboką nadzieję, że się przesłyszał.
-      Mhm…- wymruczała Lily, udając, że wtula się w jego pierś, choć tak naprawdę chciał uniknąć patrzenia na niego. Sama wmanewrowała go w ten obiadek zapoznawczy, kiedy matka nie dawała jej spokoju, ciągle wypytując „kto to był ten przystojny okularnik?”. – Mama przysłała list, a w nim zaprasza cię do nas.
-      Doskonale – wypluł James, nagle przestając się interesować wydekoltowaną bluzką Lily, chociaż wcześniej nic innego się dla niego nie liczyło. Nawet to, że byli w bibliotece. Przydybał ją między regałami, dopilnowując, aby bibliotekarka ich nie zauważyła.
-      Jim to tylko kilka godzin – wymruczała Lily, starając się go na powrót zainteresować sobą. – Moi rodzice chcą cię poznać.
-      Już sobie to wyobrażam… - wyburczał rozsierdzony Rogacz. Nagle wyprostował się, przywołał na swoje oblicze sztuczny uśmiech i wyciągnął przed siebie rękę. – Witam pana, panie Evans! Tak, to ja jestem tym gościem, który pragnie miętosić biust pana córki.  Tak się cieszę, że nareszcie mogę pana poznać!
Udał, że wita się z niewidzialnym mężczyzną. Oczy Lily zwęziły się w szparki. James wpadł w tak dobry nastrój nagle, że postanowił sobie nie przeszkadzać.
-      Ach pani Evans! Muszę przyznać, że teraz widzę, po kim pani córka ma tak zjawiskowy tyłek…
Lily zakryła mu obiema dłońmi usta
-      Wiesz, jaki jest z tobą problem, Potter? – powiedziała poważnie. – Nigdy nie wiem czy żartujesz, czy mówisz poważnie. Teraz właśnie obawiam się, że mógłbyś powiedzieć te głupoty przy moich rodzicach.
-      Ja sobie to wypraszam! Ja naprawdę chcę miętosić…
-      Ok. ok.! Pojęłam aluzję.
-      Niezwykle subtelną…
-      Tylko, jeżeli nie znasz znaczenia słowa „subtelny”. A ty znasz, James. Nie jesteś w połowie tak głupi, jakiego udajesz.
-      Jak ty dobrze mnie znasz. Kocham cię, Lily.
-      James!
-      No co?
-      Nie mówi się takich rzeczy, w takiej chwili – prychnęła Lily, ale James nadal wyglądał na zaskoczonego. – Masz ręce pod moją bluzką. To nie odpowiedni moment, żeby wyznawać mi miłość.
-      To jest najbardziej odpowiednia chwila, moja droga – błysnął zębami w szelmowskim uśmiech i chociaż ona chciała się wyplątać z jego objęć i obrazić się, to swoim mocnym uściskiem zniweczył jej plany. – Zapamiętaj to, kochanie. Nigdy nie pozwalaj mężczyźnie, który cię nie kocha, wkładać ci ręce pod ubranie.
-      Och dziękuję, wujku dobra rada. Zabrzmiało to tak, jakbym miała ich tysiące…
-      Nie! Nie! Poprawka – zorientował się James, łapiąc Lily w pasie i przygwożdżając ją do regału z książkami za jej plecami. – Nigdy nie pozwalaj mężczyźnie, który nie jest mną…
-      Ok. zrozumiałam. A teraz puszczaj, ośmiornico, bo słyszę, że ktoś tu idzie.
Zza regałów wyłonił się Syriusz Black. Zatrzymał się w bezpiecznej odległości i spojrzał krytycznie na nich.
-      Skończyliście? – zapytał znudzonym tonem. – Rogacz, McGonagall wzywa cię do siebie. Banda ślizgonów z pierwszego roku porzygała się pod salą zaklęć.
-      Ale ja nic nie zrobiłem! Cały czas byłem tutaj.
-      Mówiłem jej, ale ona nie uwierzyła mi, że obściskujesz się z Lily Evans i kazała ci przyjść.

4 komentarze:

  1. Uwielbiam Twojego Jima... Pewnie nie tylko ja, zrób coś z tym:D chcemy więcej:)
    Piszesz o nim tak lekko i tak zabawnie, dobrze by było jeszcze kiedyś przeczytać dłuższą formę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisze mi się tak dobrze o nim, bo tak na prawdę opisuję wtedy Rh. Już bardzo dawno temu Jim dostał charakter mojego chłopaka. Oczywiście poczyniłam pewne modyfikacje, ale tak ogólnie lubiąc Jima, lubicie mojego Rhandira :)

      Usuń
    2. To widzę Astal, że mamy bardzo podobnych mężczyzn z charakteru a może nawet takich samych. W twoim Jamesie z opowiadania zakochałam się jak byłam piękna i młoda czyli jakieś 8 lat temu i pewnie dlatego dziś mam niereformowalnego, zbereźnego, czarnowłosego, okularnika i jedyne czego mu brakuje to orzechowe oczy:) Rogata, która odnalazła Astal w gąszczu blogów po latach:) chcę więcej takich bonusów

      Usuń
  2. Kocham Jilly <3 *-*
    Wiesz,że to ty mi to właśnie uświadomiłaś? Twój blog był pierwszym blogiem o Huncach,dzięki którym nie mogłam zasnąć i do wpół do drugiej w nocy czytałam twoje opowiadanie <3
    Chcę więcej takich bonusów!

    OdpowiedzUsuń