Hm... To się stało przez przypadek. Czasami się nudzę przez te 3,5h, kiedy podróżuję sobie autobusem do domu. Pomyślałam, że taka głupotka nadaje się na wielkanocny bonus :D
Właściwy rozdział w przyszłości, chociaż nie wiem kiedy, bo kwiecień zapowiada się bardzo intensywnie.
Wesołych świąt,
Wasza Astal.
No i jak on
miał się na nią złościć? Jak to w ogóle było możliwe, żeby teraz pobiegł do
wicedyrektora na skargę? Może jest głupawa, ale przecież nie można jej odmówić,
że jest bardzo zabawna i czasami rozbrajająca.
Jaime Potter
stała przed nim, cała umazana farbą i patrzyła na niego wyzywająco. Liam Evans spojrzał najpierw w górę, ku
sufitowi, a potem na swoje buty. Od razu pomyślał, że jego buty są porządne,
zgodne z regulaminem, a Jaime ma na nogach jakieś dziwaczne, pstrokate trampki.
-
Doniesiesz
na mnie? – zapytała słodkim głosikiem dziewczyna, trzepocząc rzęsami.
-
Nie rób tak
– poprosił Liam, wzdychając ciężko. – Co ty w ogóle tu zrobiłaś?
-
Chciałam narysować
węża Slytherinu i…
-
I nie
sięgnęłaś wyżej, więc wąż nie ma głowy.
-
Dziękuję ci,
kapitanie oczywisty – burknęła Jaime, szurając stopami.
Liam
zabębnił palcami w puszkę farby, którą trzymał. Z początku bardzo się bał tej
Potter. Ona i jej koleżanki są bardzo mało kobiecie, jeżeli chodzi o
zachowanie. Liam czuł się przy nich niezręcznie, bo zawsze się bał, że obśmieją
go bezlitośnie i naciągną majtki na głowę. O ile Rema i Petra były w miarę
sympatyczne, to Siri i Jaime były istnymi diabłami w minispódniczkach.
-
Mogę sobie
iść? – zapytała błagalnym tonem Jaime.
-
Przecież ja
muszę to zgłosić… Ja rozumiem jeszcze bazgranie
po ścianie ołówkiem, ale to… to ma prawie trzy metry długości!
-
Czy to nie
kot woźnej?
Liam
spojrzał na dziewczynę a ona bezgłośnie powiedziała „błagam cię”. Niewiele
myśląc chłopak cisnął farbą w kota, a potem złapał Jaime za rękę i pociągnął za
sobą. Jamie była tak zaskoczona reakcją chłopaka, że z początku z wrażenia
plątały jej się nogi. Gdy tylko odzyskała opanowanie, w raz z nim przyszło jej
poczucie godności. Już, już chciała wyrwać rękę Liamowi i prześcignąć go w
biegu, gdy nagle przypomniało jej się to, co kiedyś powiedziała jej Rema – „nie
możesz zawsze pokazywać, że jesteś lepsza od chłopaka. Daj sobie raz na
wstrzymanie i pobądź trochę dziewczyną”.
Prawda była taka, że Jaime zawsze denerwowała się nieposzlakowaną
uczciwością Liama. Był taki sztywny i zawsze przygotowany na lekcje. Zdobywał
mnóstwo punktów dla Gryffindoru i nauczyciele nie mogli się go nachwalić. Był
taki obrzydliwe idealny… Bezustannie robiła wszystko, aby go znienawidzić, ale
tak naprawdę nigdy jej się to nie udało.
-
Tutaj –
rozkazał Liam i wepchnął nieobecną myślami Jaime za jakieś drzwi.
-
To schowek,
prawda?
-
No… -
przyznał oczywistość Liam.
Stali obok
siebie bardzo blisko. Oczywiście nie było potrzeby, aby Liam obejmował Jaime,
ale to robił. Co więcej, przyciskał dziewczynę do siebie obiema rękami. Okulary
Jaime wbijały się jej boleśnie w nos, jednak była tak zachwycona swoją obecną
sytuacją, że bała się nawet za głęboko oddychać.
-
Teraz jesteś
współwinny – odezwała się w końcu, a w jej głosie słychać było źle skrywany
triumf.
Zza drzwi
schowka słychać było tupot stóp na korytarzu i natarczywe miauczenie. Woźna
najwyraźniej wyruszyła w pościg za winnym malowidła na ścianie. Liam przycisnął
Jaime
mocniej do swojej piersi.
-
Em… Jak
myślisz, ile tu powinniśmy siedzieć? – zapytała w końcu Jaime. Liam poruszył
się nerwowo, pochylając się, aby przyłożyć ucho do drzwi.
-
Nadal słyszę
głosy.
-
To chyba nie
najlepszy moment, żebym wyznała ci, że podkochuję się w tobie od drugiej klasy?
– wypaliła Jaime.
Liam
zachłysnął się powietrzem i cały zdrętwiał. Dziewczyna dopiero po dłuższej
chwili zdała sobie sprawę, że to, co powiedziała było naprawdę bardzo
bezmyślne.
-
Boże…
-jęknęła, pospiesznie odsuwając się od chłopaka. – Co ja gadam? Co cię to w
ogóle obchodzi, nie? Ja zawsze robię sobie takie akcje… Ja nawet nie wiem,
dlaczego mi się podobasz. Jesteś przecież taki lamerski i do tego płakałeś w
pierwszej klasie, jak zleciałeś z miotły.
-
Złamałem
sobie wtedy rękę – wtrącił obronnym tonem Liam.
Zapadła
cisza. Jaime odruchowo przygładzała swoje wiecznie sterczące we wszystkie
strony włosy i rugała się wewnętrznie za głupoty, które teraz powiedziała. To
by było na tyle, jeżeli chodzi o bycie kobiecą – udało jej się wytrzymać aż
całe trzy minuty. Nie dość, że wyznała mu miłość tak zupełnie od czapy, to
jeszcze go obraziła i przypomniała mu traumatyczne przeżycia. Nowy rekord w
robieniu z siebie idiotki, a jeszcze przecież nie było obiadu.
-
Czy
moglibyśmy się umówić, że ja tego wszystkiego nigdy nie powiedziałam?
-
Nie.
-
Nie?
-
Niby jak mam
zignorować to? Pierwszy raz mi ktoś wyznał miłość.
-
Hm… no tak.
Duże wydarzenie w życiu każdego faceta. Pewnie tylko żałujesz, że to ode…
Drzwi
gwałtownie otworzyły się, a światło oślepiło Jaime i Liama. Gdy tylko ich oczy
przyzwyczaiły się do jasnego korytarza, ujrzeli wysoką i smukłą sylwetkę
wicedyrektora. Liam poczuł, że
Jaime
złapała go mocniej za rękę. Tak,
wicedyrektor był osobą, której należało się bać. Każdy, kto twierdził inaczej,
powinien z całą pewnością zgłosić się do Św. Munga na oddział zamknięty.
-
Co
robiliście w schowku? – padło pytanie.
Zarówno
Jaime, jak i Liam, mieli opuszczone głowy. Ona pewnie robiła to z wieloletniego
doświadczenia, gdyż nie pierwszy raz znalazła się w tym gabinecie, w roli
winowajcy. On jednak robił w głowie szybkie kalkulacje i błyskawicznie ustalał
priorytety.
-
To, co mogą
robić dziewczyna i chłopak w schowku, panie profesorze – powiedział z mocą
Liam, podnosząc mężnie głowę. Jaime drgnęła i zerknęła na niego zza okularów.
W jej oczach był czysty podziw.
McGonagall
zamarł z przerażeniem na twarzy. Jego oczy stopniowo zwężały się, a zmarszczka
między brwiami pogłębiała. Liam dzielnie znosił jego spojrzenie, nie odwracając
wzroku, chociaż cały się pocił i zaczęło mu być słabo.
-
A ten wąż? –
wycedził profesor, zaplatając ręce na piersi.
Jaime
podniosła głowę. W jej oku błysną diabelski chochlik.
-
Och jej!
Panie profesorze! Tak daleko się nie posunęliśmy – zaszczebiotała, udając
zawstydzenie.
-
Milczeć!
Liam ugryzł
się w wargę, aby nie ryknąć śmiechem. Jaime posłała mu piękny uśmiech,
ukazujący komplet jej białych zębów. Serce chłopaka urosło i poczuł, że zdolny
jest do rzeczy, do których wcześniej nie był, czyli do rzeczy szalonych.
-
Nie wierzę,
że jesteś niewinna, Potter! Ty zawsze jesteś winna.
-
Nie
wszystkiego, panie profesorze!
-
Evans –
powiedział nagle wicedyrektor, a Liam wyprostował się niczym struna. Jaime
zmarszczyła nos z dezaprobatą, jednak taka reakcja była silniejsza od niego. Jego
zamiłowanie do regulaminu i zasad było po prostu jego drugą naturą. – Powiedz mi
prawdę. Przecież ty nie możesz być w to zamieszany. Prefekt… Kto jest autorem
tego koszmarnego bohomazu na ścianie?
Jaime
poruszyła się, zapewne chcąc się oburzyć, ale Liam dyskretnie nadepnął jej na
stopę.
-
Mówimy prawdę,
panie profesorze. Nie mamy zielonego pojęcia, o czym pan mówi.
-
Kłamiecie w
żywe oczy!
Ponownie oboje
opuścili głowy, milcząc. Wicedyrektor westchnął, pocierając dłonią twarz.
-
Dla każdego
po tydzień odsiadki. Przydział dostaniecie jutro – zawyrokował, machając na nich,
aby zniknęli mu sprzed oczu.- Jeżeli jeszcze raz was spotkam, w chociaż troszkę
dwuznacznej sytuacji, wezwę waszych rodziców.
Liam złapał
Jaime za rękę i razem wypadli z gabinetu, zanim dziewczyna zdążyła dodać jakąś
głupawą uwagę. Jaime dała się Evansowi powieść, chociaż tym razem bardziej
świadomie i z gracją.
-
Masz jaja,
Evans – oceniła, a on zarumienił się wściekle, ale dzielnie wytrzymał spojrzenie
jej orzechowych oczu.
Sięgnął i
poprawił jej okulary. Chciał też ugładzić jej potargane włosy, ale zrezygnował,
bo zorientował się, że to wcale nie jest potrzebne. Gdyby nie były w nieładzie,
to by już nie były czymś, co wyróżniało Jaime spośród innych dziewczyn, tak
obsesyjnie dbających o swój wygląd.
- Czy… czy
jeżeli cię teraz pocałuję, to dostanę w pysk? – zapytał ostrożnie, marszcząc
ciemno rude brwi.
Pociągnąwszy
go za krawat, sprawiła, że schylił się. Ich twarze były na tej samej wysokości,
więc spokojnie mogła ująć jego buzię w obie ręce. Z początku przeraził się, że
ona zaraz go zabije, ale zorientował się szybko, że Jaime uśmiecha się od ucha
do ucha.
- Boże już myślałam, że nigdy o to nie zapytasz!
- Boże już myślałam, że nigdy o to nie zapytasz!