No i jest bonus! Yay cieszmy się, że napisałam bonus, ale za to zginę marnie, bo nie poprawiłam pierwszego rozdziału magisterki. Oby promotor mnie nie zabił.
Co Wy na taki bonus?
Pozdrawiam,
Wasza Astal
Dookoła
było cicho. Gęsta, ciepła i uspokajająca cisza.
Peter
wiedział, że umarł. Być może to zdarzyło się przed chwilą, a może całe setki
lat temu. Tak czy inaczej, wiedział, że jest gdzieś indziej. Gdzieś, gdzie
nareszcie może przestać się bać. W końcu nic gorszego niż śmierć nie mogło mu
się przytrafić, a to miał już za sobą.
Słyszał
nad sobą szepty, ale nie rozróżniał poszczególnych słów. W końcu, jeden
szczególnie znajomy mu głos przebił się spomiędzy pozostałych.
-
Glizdogonie,
będziesz tak leżał cały czas?
Peter
otworzył oczy. Dookoła było biało. Z dołu i z góry sączyło się lekko złote,
ciepłe światło. Usiadł i zorientował się, że stoi przed nim Syriusz Black.
-
A
więc dostałeś to, co ci się należało. Ktoś wreszcie cię ubił – powiedział
Syriusz, uśmiechając się drwiąco. Wyglądał inaczej, młodziej. Był pogodny, tak
jak w szkole, kiedy zdawało się, że wszystko go bawiło. Miał na sobie skórzaną
kurtkę, poprzecierane spodnie i wysokie motocyklowe buty. Każdy element jego
odzieży był śnieżno biały.
-
Łapo…
ty… - wybełkotał Peter, podnosząc się i siadając. Zorientował się, że on też był
ubrany na biało. – Co to za miejsce?
-
Tutaj
się czeka – odparł Syriusz, wkładając ręce w kieszenie i rozglądając się
dookoła. – Nie sądziłem, że cię tu spotkam. Okazuje się, że musiałeś zrobić w
ostatnim odruchu coś dobrego, że dostałeś chwilę tu, co nie?
-
Harry…
- wyszeptał Peter. – Harry jest w niebezpieczeństwie… Ja nie mogłem go zabić…
Zakrztusił
się nagle, bo ktoś dopadł do niego, łapiąc za gardło.
-
Jamesie
Potter puszczaj mnie w tej chwili! Nie masz prawa mnie powstrzymywać – wrzasnął
damski głos, a całe pole widzenia Petera zostało przesłonięte rudymi włosami. –
Zabiję tego szczura!
Przed
nim stała Lily Potter, taka jaką ją zapamiętał. Młoda, śliczna, ale i
absolutnie wściekła. Oczy miała pełne łez, a na policzkach czerwone wypieki.
-
Ty
wstrętny gadzie – wycedziła, szarpiąc Petera za ramiona. – Czy ty wiesz coś ty
narobił?
-
Lily
ja… ja nie…
-
Zdajesz
sobie sprawę, co zrobiłeś?! Zabrałeś mnie od mojego dziecka! – wrzasnęła Lily,
opadając na kolana i łkając. Teraz dopiero Peter zobaczył Jamesa, który stał za
żoną. – Zniszczyłeś mu życie…
James
spojrzał na Glizdogona ze smutkiem. Ujął Lily pod ramiona i odciągnął ją do
Syriusza. Peter chciał coś powiedzieć, ale słowa nie wychodziły z jego ust.
Otwierał je i zamykał, niczym ryba wyjęta z wody.
-
Zabiłabym
cię, gdyby tylko dało się to zrobić drugi raz – powiedziała z mocą Lily,
ocierając łzy z policzków. – Nie widziałam, jak dorasta. Nie mogłam go uczyć
czytać i pisać… Nie odprowadziłam go na Kings Cross!
James
wyminął żonę i zbliżył się do Petera. Kucnął przed nim i uśmiechnął się
łagodnie.
-
Cześć,
stary – powiedział wesoło, kładąc Peterowi rękę na ramieniu i ściskając lekko. –
Dawno się nie widzieliśmy, co nie Glizdek?
Miał
taką młodą, gładką twarz chłopca. Zastygł w czasie na siedemnaście lat. Peter
przyłapał się na tym, że zastanawia się, jak Jim wyglądałby, jako jego
rówieśnik – ze zmarszczkami, siwymi włosami…
-
Nie
bój się, Peter. Przecież teraz nic, nikt ci nie zrobi.
-
Jim,
ja…
-
Peter
powiedz mi jedną rzecz – dlaczego?
Peter
zawahał się, wpatrując się w przyjaciela.
-
Nie
wierzyłeś w nas prawda? – dociekał Jim, marszcząc delikatnie brwi. – Bałeś się,
że przegramy?
Ponad
ramieniem Jamesa widział Lily, łkającą w pierś Syriusza. Black otoczył ją
ramieniem i poklepywał uspokajająco po plecach.
-
Jak
miałem wierzyć, James? – wychrypiał nagle Glizdogon, sam siebie zaskakując
swoją odwagą. – Z dnia na dzień ginęli ludzie. Lepsi ode mnie, odważniejsi. Jak
miałem wierzyć, że ja przeżyję, że którekolwiek z nas przeżyje? James ja miałem
matkę na utrzymaniu. Co by się z nią stało, gdybym padł gdzieś martwy na
jakiejś misji?!
-
Dlatego
wybrałeś ich, prawda? Bo byli silniejsi.
-
Bałem
się, Jim…
-
Wszyscy
się baliśmy! – warknął niespodziewanie Syriusz, mocniej przyciskając głowę Lily do swojej piersi i patrząc na Petera z
odrazą. – Dlatego walczyliśmy, dlatego chcieliśmy to skończyć… Żeby
przestać wreszcie się bać!
James
wstał i otrzepał spodnie. Uśmiech zniknął momentalnie z jego twarzy. Teraz wyrażała
ona absolutne obrzydzenie.
-
Mam
nadzieję, że tam gdzie idziesz, ktoś weźmie pod uwagę to, że ci wybaczam Peter
– powiedział, robiąc krok w tył.
-
Co?
Gdzie idę? James?
Syriusz
i Lily stanęli po obu bokach Jima. Patrzyli nieruchomo na byłego przyjaciela.
Policzki Lily wyschły już z łez. Syriusz natomiast uśmiechał się szeroko, ale
było coś złego w tym uśmiechu, coś niebezpiecznego. James nachylił się nad
Peterem i położył mu ponownie rękę na ramieniu.
-
Do
piekła.
Straszny ...
OdpowiedzUsuńStraszy - przerażający, czy straszny - beznadziejny? :P
Usuńprzerażająco prawdziwy
OdpowiedzUsuńDzień dobry Astal! Przywędrowałam z twojego bloga o Huncwotach w którym się zakochałam i przybyłam czytać opowieść o nowej generacji! ;D
OdpowiedzUsuńTa miniaturka jest... Hmm... Bardzo... złowieszcza i niestety prawdziwa ;-;
Nigdy nie lubiłam Petera. W swoim opowiadaniu staram się,żeby było go jak najmniej,żebym nie musiała robić mu nic złego. Jednak... Wystarczyłaby... jedna minuta...jedna inaczej podjęta decyzja i byłoby wszystko dobrze. Harry miałby rodziców,a Lily I James dożyliby spokojnej starości,ale... Przykro mi Glizdku. Stałeś się tchórzem. Przestałeś walczyć. Zasłużyłeś na to.
Ale,ale nie rozpisałam się zbytnio?
Masz talent Astal i mam nadzieję,że zobaczę jeszcze dużo twoich ff! :D
W tym momencie zazwyczaj zapraszam wszystkich na swojego bloga,ale... To ty zdecyduj czy chcesz tam wchodzić.
Assarii
Ps.Mam nadzieję,że promotor cię nie zabił :3
Hej, Astal :) Nie czytałam jeszcze opowiadania na tym blogu, ale pamiętam jak wieeeeeki temu byłam czytelniczką Twojego poprzedniego z FF o Lily Evans. Miałam wtedy chyba 13 lat :D Boże, ile to lat temu było. Całkiem niedawno przypomniałam sobie o nim i się szczerze mówiąc zdziwiłam, że blog nadal istnieje, wielu z tamtego okresu już nie ma. A jeszcze bardziej jestem zdziwiona i pozytywnie zaskoczona, że nadal piszesz! Zawsze byłam strasznie ciekawa z jakiego rocznika jesteś, zdradzisz mi może? :D
OdpowiedzUsuńA to nie żadna tajemnica, chociaż podobno kobieta nie powinna zdradzać swojego wieku. Urodziłam się ostatniego dnia lat 80tych, czyli 1989 roku. Jednak do szkoły chodziłam z rocznikiem 1990. Byłam bardzo mała, nikt nie zauważył :D
UsuńWspaniała notka ;o
OdpowiedzUsuńFajnie było poczytać znowu Lily i Jamesie, tutaj nawet jeśli to jedna notka ;)
Astalko, a może prezent na święta i nowa notka? :D Ja już czekam i czekam, codziennie sprawdzam ;)
OdpowiedzUsuń