sobota, 1 sierpnia 2015

Bonus wakacyjny +18

Także tego... no dobra publikuję, tyle, że nie jestem pewna tego. Wiem, że jest słabe i jakoś takie mało intensywne, jak na opowiadanie erotyczne, ale ja chyba nie umiem inaczej pisać. Ok teraz jakby geneza - jakiś czas temu śmiałyśmy się z przyjaciółką z opowiadań erotycznych w necie pisanych przez dziewczynki, które są zdecydowanie za młode, aby coś wiedzieć na ten temat. I potem mi się przypomniało, że ja w wieku chyba lat 15 też popełniłam coś takiego strasznego, jak erotyk o Lily i Jamesie. I to było słabe, to koszmarnie słabe, że skasowałam (i gdybym mogła, to bym skasowała jeszcze raz). Postanowiłam, żeby być fair wobec internetu, napisać coś nowego. To jest koszmarnie trudne, jak się kilka takich słów, których po prostu nie umie się napisać - jakaś blokada czy coś. Starałam się z miesiąc to pisać. Wyszło? Hm... Jest koszmarnie waniliowe i chyba dodałam za dużo cukru. Oceńcie sami, ale nie zjedźcie mnie jakoś tak bardzo, ok? Bo będę płakać w kącie :P 
Miłego czytania, 
Wasza Astal - zła, że dziś musi iść do pracy przez czyjąś niekompetencję.  



Hermiona jeszcze do tej pory niczego takiego nie czuła.
Było wczesne lato, a ona niedawno zdała wszystkie egzaminy i ukończyła Hogwart. Wróciła do domu na trochę, a potem odwiedziła wszystkich w Norze. Jako, że pogoda była cudowna, a słońce grzało przyjemnie, Hermiona nie zawahała się, aby założyć na siebie już letnią sukienkę na ramiączkach. Dopiero na miejscu źle się poczuła w niej. Cały czas jej się wydawało, że jest zupełnie goła. Bez przerwy poprawiała ramiączka i sprawdzała czy sukienka nie odsłania za dużo jej nóg czy dekoltu. Nie mogła się pozbyć wrażenia, że wszyscy się na nią patrzą. Gdy w domu przeglądała się w lustrze, myślała tylko o tym, że spodoba się Ronowi, ale teraz była trochę zawiedziona, bo on nic nie zauważył.
Ona i Harry siedzieli właśnie na podwórku za domem i patrzyli na Rona, który rąbał drewno. Oczywiście, że mógł to robić różdżką, ale chyba chcąc trochę podbudować swoje ego i wolał popisać się swoją siłą przez Hermioną.
-        Harry! – rozległ się głos Ginny od strony domu.
Chłopak poderwał się od razu i pobiegł do niej, uśmiechając się szeroko, niczym dziecko widzące ukochaną zabawkę. Zapali się za ręce i ruszyli w stronę łąki za domem.
-        Gdzie oni idą? – zainteresowała się Hermiona, a Ron przerwał rąbanie i podążył za jej spojrzeniem.
-        Codziennie łażą na jakieś spacery do lasu…- wyjaśnił, ściągając koszulkę i ocierając nią twarz.
I wtedy to się stało. Nagle poczuła się tak, jakby dopiero teraz zobaczyła swojego chłopaka. Coś ścisnęło ją w brzuchu, a serce zaczęło szybciej bić jej w piersi.
Przez ostatni rok miała mało czasu dla Rona. Spotykali się tylko na święta a poza tym pisali do siebie masę listów. Jednak jakoś do tego czasu był dla niej bardziej uczuciem, którym go darzyła oraz słowami na papierze, niż bytem fizycznym. Teraz, gdy tak stał przed nią w samych spodniach, był o wiele bardziej fizyczny niż ktokolwiek inny na świecie.  Zrobiło się jej aż gorąco na twarzy i to wcale nie miało nic wspólnego z letnim upałem. Naciągnęła głębiej na głowę kapelusz, zasłaniając się szerokim rondem. Ron zorientował się, że Hermiona dziwnie się zachowuje. Rzucił siekierę na ziemię i podszedł do dziewczyny.
-        Hej… Herm, co ci jest? – zapytał, kucając i próbując podnieść jej głowę. – Za długo siedziałaś na słońcu?
-        Um… - wydusiła z siebie, wpatrując się w piegowaty tors Rona. Drobny brązowy maczek pokrywał gęsto jego jasną skórę. Czuła ładny zapach jego wody po goleniu. - Może…
-        Mi też jest gorąco. Chodź polejemy się wodą z węża!
Zanim zdążyła zaprotestować, złapał ją za rękę i powlókł do kranu. Chlusnął na siebie wodą, a potem skierował dyszę w stronę Hermiony. Z piskiem uciekła w bok. Ron ryknął śmiechem i zaczął ją gonić. Nie była dla niego żadnym wyzwaniem – nie dość, że miał dłuższe od niej nogi, to ona jeszcze miała na stopach sandałki na koturnie, które utrudniały bieganie. W końcu dopadł jej i bezlitośnie zmoczył.
-        Ron! – krzyknęła pani Weasley, wychylając się przez okno. – Jak tak możesz?! Zostaw tą biedną dziewczynę.
Ron przygarnął do siebie Hermionę, cały czas trzęsąc się ze śmiechu. Niechcący zgniótł jej nos o swoje ramię. Wysztywniła się cała, czując ciężki zapach jego perfum. Jego skóra była ciepła od słońca i błyszcząca od wody.  
-        Chodźcie na kolację – westchnęła pani Weasley, a Hermiona odskoczyła jak oparzona od Rona i posłusznie podążyła do domu. Bardzo chciała, żeby nikt nie zauważył jej czerwonych policzków.


Ron mieszkał w Londynie, wynajmował tam nieduże mieszkanko w starej kamienicy. Było to przestronne poddasze z oszklonym dachem. Zrobił tam trochę graciarnię i gdyby nie Hermiona i jego matka zarósłby bałaganem. Był bardzo dumny z tego, że sam mógł się utrzymywać z pensji aurora. Gdy tylko dostał wolny weekend, zaprosił do siebie swoją dziewczynę. Po obiedzie i ponad połowie butelki wina, jak zwykle wylądowali na kanapie w pozycji półleżącej.
-   Już późno – wymruczała Hermiona, opierając policzek na piersi Rona i patrząc przez okno w suficie na księżyc.
-   Napij się jeszcze wina.
-   Chcesz mnie upić? – zapytała z wyrzutem.
-   Nie zaprzeczam.
Odstawiła pusty kieliszek na podłogę.
-   Jesteś niemożliwy.
Ron podniósł się na jednym łokciu i przyciągnął ją do siebie. W pewnej chwili Hermiona zorientowała się, że ręce Rona poczynają sobie o wiele bardziej odważnie niż zazwyczaj. Nie przestając jej całować, próbował rozsunąć zamek jej sukienki. Zamarła w napięciu.
-        Herm – szepnął nagle Ron, gdy już udało mu się pokonać suwak i odsłonił plecy dziewczyny. – Zostaniesz dziś u mnie na noc?
Wytrzeszczyła na niego oczy, a potem siadła gwałtownie.
-        Nie to zły pomysł – wydusiła, próbując znaleźć się poza zasięgiem jego rąk.
Ron podniósł się na łokciach, kompletnie zaskoczony aż tak gwałtowną jej reakcją.  
-        Dlaczego?
-        Ja… ja nie powiedziałam rodzicom…
-        Ale to mój pierwszy cały wolny weekend od paru miesięcy. Nie chcę się z tobą dziś rozstawać.
-        Naprawdę myślisz, że to taki dobry plan? M-może jednak pójdę? Wyśpisz się i w ogóle…
Ron przyjrzał się jej uważnie, marszcząc brwi. Od tego spojrzenia poczuła się bardzo źle. Podjęła bezowocną próbę zapięcia sukienki zsuwającej się jej z ramion. Zaczynała czuć lekkie mrowienie narastającej paniki – palce zaczęły jej się trząść i zrobiły się nagle niezgrabne.
-        Hermiono… - powiedział nagle śmiertelnie poważnym tonem Ron, złapawszy ją za nadgarstki - czy ty właśnie pomyślałaś „powinnam była wcześniej coś o tym poczytać”?
Dziewczyna zamarła, wpatrując się z niedowierzaniem w Rona. Nie mogła uwierzyć, że odgadł jej myśli. Gorąco uderzyło na jej policzki, poczuła się strasznie głupio i chciała jak najszybciej uciec od niego. Doskonale wiedziała, że musiałabyś czerwona niczym burak. Poderwała się szybko i zrobiła krok w tył, ale on złapał ją za rękę i ponownie usadził na kanapie. Przygwoździł ją kolanem i opadł się dłońmi po bokach jej głowy.
-        Hermiono – powiedział z czułością, całując czubek jej nosa. – Jak możesz być tak strasznie mądra, a zarazem taka głupia?
-        Ja… ja… nie umiem… - wyjąkała, patrząc w bok i przygryzła wargę z frustracją.
-        A ja jestem ekspertem, co? – zaśmiał się Ron, kręcąc głową z niedowierzaniem. – Zapewniam cię, że robiłem to miliony razy, ale tylko w moje głowie i zawsze z tobą.
Korzystając, że jej kompletnie odebrało mowę po usłyszeniu tego oświadczenia, Ron zsunął sukienkę dziewczyny aż do jej bioder. Pocałował ją najpierw w czoło, porem w nos, a na końcu w szyję. Hermiona westchnęła, przymykając oczy. Czuła na skórze jego dłonie zadziwiająco delikatne i przyjemne, zważywszy na to, jak duże były.
-        Zamknij oczy – szepnął jej do ucha, łaskocząc skórę swoim ciepłym oddechem.
-        Ale… - próbując odepchnąć jego głowę.
-        Żadnych „ale”… - wymruczał Ron, całując jej palce, po kolei każdą opuszkę.- Zamknij oczy i rozluźnij się.
Hermiona wykonała posłusznie polecenie. Logicznie rzecz biorąc nie miała się tak na prawdę czego bać. Ufała Ronowi, wiedziała, że on nigdy naumyślnie nie mógłby jej zrobić krzywdy. Pierwszy raz w życiu, postanowiła, że niczego nie będzie analizować, postara się nie myśleć za dużo i zdać się zupełnie na to, czego życzyło sobie jej ciało. A ono życzyło sobie o wiele więcej niż zwykle.
Mimo, że dziewczyna bała się z początku, to teraz strach zastąpiło zupełnie coś innego – ciekawość. Chciała wiedzieć, czuła, że powinna zrozumieć wszystkie swoje pragnienia. Nie znała jeszcze swojego ciała od tej strony i teraz poczuła się w obowiązku do siebie samej, aby to jak najszybciej zmienić. No a kto inny był lepszy do tego celu, jak nie jej ukochany?
Cała jej skóra wydawała być się gorąca w miejscach, gdzie jej dotknęły dłonie Rona. W chwili, gdy dziewczyna godziła się ze swoją cielesnością, Ron zdążył już uporać  się zupełnie z jej sukienką – leżała teraz za kanapą na podłodze – i powoli wsunął rękę pod plecy Hermiony, aby dostać się do zapięcia od stanika. Gdy już pozbył się jej bielizny, zamarł na chwilę, nie mogąc odwrócić od dziewczyny oczu. Minę miał taką, jak wtedy, gdy patrzył na prezenty w Boże Narodzenie. 
-        Jesteś taka piękna… - wyszeptał, uśmiechając się błogo. Dziewczyna odruchowo chciała się zakryć, ale on powstrzymał ją jednym, zdecydowanym ruchem.
-        Nie gap się tak – fuknęła, odwracając głowę.
Hermiona jeszcze tego nie wiedziała, ale on już zawsze miał mieć taki głupio szczęśliwy wyraz twarzy, kiedy widział jej piersi. A ona, do końca życia rugała go za to, ale tak naprawdę, ten jego bezgraniczny zachwyt bardzo ją cieszył.
Ron sięgnął do tylniej kieszeni spodni i wyciągnął z niego wygaszacz, który zawsze przezornie nosił ze sobą. Pstryknął nim i półmrok zapadł w pokoju. Jedynym źródłem światła był księżyc, którego blask, wpadał przez przeszklony dach. W ciemności, jak słusznie pomyślał Ron, Hermiona wyraźnie się rozluźniła. Zarzuciła mu ręce na szyję i przyciągnąwszy do siebie pocałowała o wiele bardziej odważniej niż kiedykolwiek.
-        Nie chce być sama bez ubrania – szepnęła mu do ucha, pocałowawszy jego płatek. – To nie fair.
Ron poczuł, że rozpina jego koszulę, guzik po guziku. Zastygł w bezruchu, czekając na jej kolejny ruch. Uważnie ją obserwował, bojąc się poruszyć nawet o milimetr, żeby jej nie spłoszyć. Bardzo chciał wyglądać na pewnego siebie przed Hermioną, ale tak naprawdę nigdy nie był tak zdenerwowany w całym swoim życiu. Serce tłukło mu się w piersi a krew pulsowała w skroniach tak, że słyszał cichy szmer w uszach. Jej palce muskały pierś chłopaka, ześlizgując się wzdłuż krzywizn jego ciała i przyprawiając go gęsią skórkę. Z początku jej dłonie były zimne i drżały ze zdenerwowania, ale z chwili, na chwilę była, co raz śmielsza.
-   Nie patrz tak na mnie – szepnęła Hermiona, schylając się tak, aby włosy zakryły jej twarz.
-   Nie mogę przestać…
Hermiona podniosła się na łokciach, aby być bliżej Rona i w tej samej chwili on poczuł, że jej dłonie mocują się z klamrą jego paska. Poruszył się powoli, chcąc poprawić swoje ułożenie, bo lewa noga zaczynała mu już drętwieć, i zorientował się, że kanapa być może nie jest najlepszym miejscem do tego, co właśnie robili.
-   Herm? – powiedział cicho, gdy na chwilę przestała go całować.
-   Mmm?
-   Masz ochotę przenieść się do sypialni? – wyszeptał wprost w jej półprzymknięte usta.
Skinęła powoli głową, podnosząc się. Ron wstał i niewiele myśląc, bez żadnego wysiłku, porwał ją w ramiona niczym księżniczkę. Dziewczyna zapiszczała z uciechy, obejmując go rękami za szyję. Ruszył, mając nadzieję, że na nic po ciemku nie wpadnie.
-   Uważaj! Kieliszki! – zawołała Hermiona, ale było już za późno. Z dołu dobiegł ich uszu odgłos tłuczonego szkła. Ron parsknął śmiechem.
-   I tak ich nie lubiłem.
Mieszkanie nie było duże, więc zaledwie po kilku krokach długich nóg Rona znaleźli się w sypialni, gdzie Hermiona została uroczyście złożona na łóżku.
Sięgnęła po kołdrę, aby zakryć się trochę, ale on potrząsnął głową. Zerknęła na niego i zdała sobie sprawę, że właśnie oto teraz widzi go zupełnie bez ubrania. Z początku chciała skromnie odwrócić wzrok, ale sama siebie skarciła w myślach. Ron przecież nie miał zupełnie oporów, aby się na nią gapić.
    -    Wydaje mi się, że gdybym musiał czekać na to jeszcze, chociaż godzinę, to bym pewnie eksplodował – wyznał Ron, ze szczerością, za którą go tak bardzo kochała. Pochylił się nad nią, opierając swój ciężar na dłoniach po obu stronach jej głowy.
    -    Zero presji, co nie? – zachichotała Hermiona gładząc go po piersi. Pod ciepłą skórą czuła, jak mocno i szybko bije jego serce.
    -    Zero - odparł, muskając opuszką palca szczyt jej prawej piersi. Hermiona zmrużyła jedno oko i uśmiechnęła się rozmarzona.
Pozwoliła, aby za jego rękami podążyły usta. Z początku te wszystkie sensacje, których doznawała, jej analityczny umysł starał się jakoś sklasyfikować, rozpoznawać czy rozważyć, ale w chwili, gdy Ron dotarł w swojej wędrówce w okolice poniżej jej pępka, wszystko, działo się w głowie Hermiony, trafił szlag. Jęknęła cichutko i przytuliła oburącz poduszkę do piersi. Usta jej drżały i czuła gorąco na policzkach. Nie mogła opanować oddechu. Sięgnęła ręką i natrafiła palcami na miękkie włosy Rona. Chłopak czuł wyraźnie przechodzące po jej ciele ciarki. Podniósł głowę i otarł pięścią usta. Dziewczyna patrzyła na niego z napięciem w błyszczących oczach.
-        Herm – wyszeptał obniżonym głosem Ron, pochylając się ponownie nad nią. – Czy mogę…?
Nie odpowiedziała, przygryzając z napięciem dolną wargę, przyciągnęła go do siebie, wypychając lekko biodra w górę i odwracając z zawstydzeniem wzrok. Zrozumiawszy, o co chodzi, skinął powoli głową, a potem pocałował delikatnie, jakby chcąc dodać jej odwagi. Krew szumiała mu w uszach, a serce waliło mocno, sprawiając, że oddychał ciężko, przez usta. Wszedł w nią bardzo powoli, starając się być delikatnym. Hermiona syknęła, a jej przez jej twarz przebiegł grymas bólu. Chłopak zawahał się, lekko wystraszony. Oddech dziewczyny stał się szybszy, nierówny.
-   Przepraszam- szepnął szybko, zamierając w miejscu.- Jeżeli to za bardzo boli…
-   Wszystko dobrze - przerwała mu, nie otwierając oczu. Starała się być dzielną, ale on widział, jak bardzo spięta i przestraszona jest. – W-wszystko…
-   Rozluźnij się... Oddychaj powoli – powiedział, całując ją w czoło. Przylgnęła do niego jeszcze mocniej, oplatając go w pasie nogami.
Kiwnęła głową, a on uznając to za pozwolenie, pchnął biodrami mocniej. Opór ustąpił, Hermiona westchnęła krótko.
W chwili, gdy Ron zaczął się poruszać, wszystko dookoła przestało się dla niej liczyć. Najważniejsze było to, że był on i był bardzo, bardzo blisko. Czuła jego ciężar na sobie i ciepło jego skóry. Odczuwała coś, co porównywalne było tylko z potwornym bólem, który jej mózg odbierał, jako obezwładniającą rozkosz. Nogi zaczęły jej się bezwiednie trząść, gdy on przyśpieszył. Chciała prosić, aby przestał a jednocześnie, błagać o więcej i mocniej. Taka przyjemność była prawie nie do zniesienia.
-   Ojej, Ron… - westchnęła zduszonym głosem. – Kręci mi się w głowie. Ja zaraz…
Urwała, bo głos odmówił jej posłuszeństwa. Zamiast słów z jej gardła wydobył się głośny, przeciągły jęk. Jej ciałem wstrząsnął spazm. Najpierw jeden, potem drugi. W głowie jej się kołowało i czuła, jakby cała się miała zaraz roztopić z gorąca. Podwinęła palce u stóp i bezwiednie wbiła Ronowi paznokcie w ramię. On nawet tego nie poczuł. Widziała cały czas jego twarz. Nie chciała żeby umknął jej nawet najmniejszy szczegół. Zamknął oczy i odchylił głowę, na chwilę wstrzymując oddech. Czuła, jak zatrząsł się na całym ciele.
Chwilę potem jego ciało rozluźniło się, a on potrząsnął głową i ramionami, jakby przeszedł mu po kręgosłupie dreszcz. Pochylił głowę, tak nisko, że prawie zatopił całą twarz we włosach Hermiony. Wykonał taki ruch, jakby od razu chciał się podnieść, ale Hermiona złapała go za szyję i przytrzymała. Spojrzał na nią zaskoczony, a ona pocałowała go.
-   Nie… jeszcze nie, proszę – szepnęła wprost w jego usta.
-   Zgniotę cię…
-   Zostańmy tak chwilę.
Zostali jeszcze w bezruchu przez moment, a potem ułożyli się obok siebie, aby widzieć swoje twarze. Ron bawił się jej włosami, wplątując w nie palce. Hermiona powoli odpływała w ciepłą ciemność snu. Wieczór był gorący, a ich ciała jeszcze rozgrzane. Czuła się tak błogo i bezpiecznie, że nie miała ochoty ruszyć się nawet o milimetr. Słyszała miarowy oddech Rona, który uspokajał się powoli.
Zanim usnęła, zdążyła pomyśleć, że to nie był zły pomysł.


Obudziła się rozgrzana i wyspana. Wskazówki stojącego na szafce nocnej zegarka wskazywały dziesiątą rano. Dziewczyna usiadła gwałtownie, przerażona, że już jest spóźniona do pracy. Dopiero po chwili zorientowała się, że jest sobota. Rozejrzała się dookoła, lekko oszołomiona. Wielka, niczym namiot cyrkowy, kołdra Rona zsunęła się z niej. Była sama w pokoju. Drzwi naprzeciwko były uchylone i dochodziły zza nich pobrzękiwanie naczyń w kuchni. Hermiona wygrzebała się z pościeli i naciągnąwszy na siebie górę od piżamy Rona, która była tak gigantyczna, że z powodzeniem mogła jej służyć za sukienkę, ruszyła w stronę źródła dźwięków.
Ron stał przy kuchence i smażył jajka. Miał na sobie tylko spodnie. Zatrzymała się na chwilę w progu i chwilę patrzyła na niego z przyjemnością. Jego jasna skóra w przedpołudniowym słońcu wydała się jeszcze bledsza. Całe jego plecy, ramiona i kark usiane były drobnym maczkiem piegów. Na jednym ramieniu były gęściejsze, za to nie było ich prawie w okolicach lewej łopatki. Najsłodsze były te na karku, ginące pod włosami. Dziewczyna poczuła nagłą ochotę, aby ich dotknąć.
-        Dzień doby – przywitał ją, zerkając przez ramię. Hermiona chciała się zakraść po cichu do niego, usłyszał jej kroki na skrzypiących deskach podłogi. – Głodna?
-        Bardzo.
-        Miałem nadzieję, że przyjdziesz na śniadanie goła – wyznał, a w jego głosie było słychać lekkie rozczarowanie. – Specjalnie schowałem twoje ciuchy.
Hermiona parsknęła i pocałowała go w ramię, wyżej nie sięgała. Nagle zorientowała się, że na jego skórze oprócz piegów, widać nieduże, ale intensywnie czerwone zadrapania. Biegły od przedramion, aż do łokci.
-   Co to jest? – zapytała, analizując z bliska to zjawisko. – Czy podrapało cię jakieś zwierzę?
-   Tak – uśmiechnął się Ron nakładając jajka na talerze. – Owszem, wyjątkowo dzikie, chociaż małe. A teraz ja nakarmię je jajecznicą.
Dziewczyna zrozumiała, że to ona była autorką tych ran. Spąsowiała na twarzy i już chciała sięgnąć do torebki, po różdżkę, gdy Ron ją powstrzymał.
-   Chodź jeść, dzika bestio – zażartował. – Tym zajmiemy się później. Albo wcale. Jeszcze nie wiem, czy chcę się ich pozbyć.
-   Dlaczego? – zainteresowała się rozbawiona Hermiona, siadając przy stole, naprzeciw niego.
-   Wiesz są różne rodzaje blizn. Te po walce i seksie są czymś, czym należy się chwalić.



-        Nie, mamo nie przeszkadzam. Ron ma wolne w ten weekend. Co? Tak, dobrze pamiętasz to święto – Hermiona zamilkła, słuchając głosu matki przez komórkę. – Zostaję na cały weekend. Przepraszam. Następnym razem do was zadzwonię. Dobrze. Też cię kocham. Pa.
Rozłączyła się i rzuciła telefon na kanapę z ciężkim westchnieniem. Mama próbowała wpędzić ją w poczucie winy, bo była zła. Pewnie martwiła się cały wieczór. Tylko, że jakoś Hermiona nie bardzo się tym przejmowała. Wcześniej, może by się wystraszyła, ale dziś jakoś czuła, że nie powinna się zachowywać, jak mała dziewczynka i bać się mamy. Ron prawie błagał ją na kolanach, aby została aż do poniedziałku i w sumie nie musiał tego robić długo, bo zgodziła się po tylko chwili wahania.
Przyjemnie się mieszkało razem. Wylegiwali się na kanapie i oglądając magiczne lustro – nowość w świecie czarodziejów – odpowiednik mugolskiego telewizora. Gdy to ich znudziło, Hermiona postanowiła, że posprząta mieszkanie. Ron nie podszedł do tego pomysłu entuzjastycznie, więc pognał na dół do sklepu po produkty na obiad, zostawiając ją samą na placu boju. Właśnie siedziała na szczycie drabiny okrakiem i przy pomocy różdżki czyściła okna dachu. Nie było to trudne, aby zalepiły się brudem w centrum Londynu. Z drugiej strony Ron nie dbał przesadnie o takie detale, jak mycie okien czy szorowanie zlewu.
Już prawie uporała się z całym bałaganem w mieszkaniu, gdy usłyszała na schodach tupot wielkich stóp Rona. Wpadł do środka, dźwigając dwie torby wypakowane jedzeniem.
-   Mam wszystko z listy! – oświadczył triumfalnie, po czym zatrzymał się w progu, wlepiając w nią oczy. – Dziewczyno, czy ty chcesz, żeby mi spodnie pękły?!
Hermiona spojrzała na niego zaskoczona. Miała na sobie jego starą koszulkę, która była za duża, oraz jego bokserki. Nie chciała pobrudzić swojej sukienki, a jej bielizna właśnie się suszyła w łazience.
-        Nie rozumiem – powiedziała, marszcząc brwi.
-        I obyś nigdy nie zrozumiała! – zawołał zadowolony Ron, stawiając torby z zakupami na stole. – Chodź pokażę ci o co mi chodzi!
Zbliżył się do drabiny, ale ona zaczęła się bronić.
-        Nie skończyłam sprzątać!
-        To najmniej istotne teraz…
Porwał ją w ramiona i tak jak wcześniej wieczorem, ruszył ku sypialni. Hermiona machała nogami i próbowała się oswobodzić z jego uścisku, ale ten był iście żelazny.
-        Ale jestem spocona i cała śmierdzę chemią do sprzątania!
-        I na to znajdzie się rada – zaśmiał się Ron, zmieniając kurs i zwracając się ku drzwiom łazienki. Kopniakiem otworzył je i wmaszerował do środka.



W niedzielny poranek wszyscy ponownie zebrali się w Norze. Chłopcy robili coś na ogródku, strasznie przy tym hałasując, a Ginny i Hermiona zagniatały ciasto w kuchni. Obiecały pani Weasley, że pomogą jej dziś w wyprawianiu urodzin dla małej Victorie. Żadna z nich nie była talentem w dziedzinie kulinariów, więc przezorna Molly zostawiła im plik pergaminów z różnymi wskazówkami, a sama udała się z mężem po zakupy.
-        Masz dziś świetny humor – oceniła Ginny, która od dłuższego czasu przyglądała się Hermionie. – Czy mój brat dla odmiany zrobił coś dla ciebie miłego?
-        Co? No wiesz… hmm…
-        Tak myślałam – ucieszyła się Ginny, ścierając mąkę z nosa.
-        Przecież ja nic nie powiedziałam!
-        Zaczerwieniłaś się jak jabłko na jesieni. Wnioskuję z tego, że było miło, co?
-        Tak… Nawet bardzo.
Na chwilę zamilkły, zajmując się ciastem drożdżowym. Ginny pogwizdywała przez zęby, a Hermiona zbierała się na odwagę zadać bardzo osobiste pytanie. Owszem, były blisko ze sobą, ale wcale nie była pewna czy mogły swobodnie rozmawiać o taki sprawach.
-        Nawet nie masz pojęcia jak nam jest trudno – wyręczyła ją Ginny, zagaiwszy lekkim tonem. – Dom pełen ludzi, a do tego moja matka pilnuje mnie, jak cerber.
-        Czyli wy nie…?
-        Och nie to już dawno za nami.
-        No to jak sobie poradziliście?
-        Chodzimy na spacery. O rety na bardzo długie spacery.
Przyjaciółka mrugnęła do Hermiony i zaśmiała się, rozbawiona własnym żartem. Hermiona najpierw zrobiła głupią minę, a potem też zaczęła się śmiać. Nareszcie tajemnicze przechadzki Harry’ego i Ginny nabrały sensu.
-        Boże naprawdę chciałabym kiedyś przespać się z Harrym w łóżku. Dostałam uczulenia na trawę.
Parsknęły niekontrolowanym śmiechem, patrząc na siebie. Chwilę to trwało, zanim się uspokoiły.
-        A nie przeszkadza wam to, że Ron jest taki wysoki?
Zanim Hermiona zdążyła odpowiedzieć w kuchni pojawił się Harry. Był opalony na złoty brąz i uśmiechał się od ucha do ucha. Pocałował Ginny w policzek na powitanie i skinął głową Hermionie. Nalał sobie pełną szklankę mleka i podszedł do dziewczyn, aby zobaczyć co robią.
-        O czym gadacie? – zapytał, widząc ich zadowolone miny.
-        O tym, czy różnica wzrostu nie przeszkadza Ronowi i Hermionie w łóżku – wypaliła beztrosko Ginny, a Harry, który już zdążył napić się, wypluł całą zawartość ust do zlewu i zaczął się krztusić. – No, co?
-        Nie mów mi takich rzeczy!
-        Ale zapytałeś…
-        Ale ty nie powinnaś mi była tego mówić! Boże!
Ginny wytrzeszczyła na niego oczy, a Hermiona, sparaliżowana zawstydzeniem, schowała się za przyjaciółką. Harry dyszał ciężko, waląc się po plecach pięścią.
-        Mówisz o moim przyjacielu i mojej przyjaciółce!
-        No i?
-        Ostatnią rzeczą, jaką chce to wyobrażać sobie ich nago! – zawołał, ściskając sobie skronie obiema rękami. -  Wstydźcie się! Obie! – rzucił na odchodnym i wypadł z kuchni.
-        Taaaa… - westchnęła Ginny, patrząc za nim z politowaniem. – I ja chcę wyjść za tego kretyna.
-        A dla ciebie to nie jest dziwne? No, że rozmawiamy o… um…
-        To, że rozmawiam o życiu seksualnym mojego brata? – dokończyła za nią uczynnie przyjaciółka, nie przerywając upychania ciasta do miski. - No… może trochę. Wiesz, ja, w przeciwieństwie do niektórych, staram się nikogo nago nie wyobrażać. To przecież naturalne, prawda? Oboje jesteście zdrowi, młodzi i się kochacie.
Po jakimś czasie w kuchni w końcu pojawił się Ron. Być może przywiódł go tu zapach jedzenia.
-        Może ktoś mi wytłumaczyć, dlaczego Harry zwiał, jak tylko mnie zobaczył?
Ginny i Hermiona zaczęły głupio chichotać, a on spojrzał na nie pytająco.
-        Może wyobrażał sobie ciebie nago? – zasugerowała Ginny, wychodząc z kuchni.
-        Dziwne… to jest ostatnia rzecz, jaką bym chciał w życiu.
Szybko stracił zainteresowanie swoją siostrą i jej chłopakiem, gdy tylko zorientował się, że on i Hermiona są sami w kuchni. Od rana nie mieli na to okazji, bo po Norze zawsze się ktoś kręcił. Stała do niego tyłem, bo właśnie obmywała ręce w zlewie, więc miał idealną okazję, aby ją zaatakować. Otoczył ją ramionami i wtulił twarz w jej włosy.
-        Bardzo smacznie pachniesz – wymruczał wprost do jej ucha.
-        To tylko ciasto.
-        Nie, to jednak ty.
Wsunął ręce pod jej bluzkę. Chwilę się opierała, ale skutecznie spacyfikował ją, całując w ramię. Sięgnęła za siebie i zanurzyła dłoń w jego włosach. Ujął jej piersi w obie dłonie i uniósł jej delikatnie, jakby ważąc je obie. Oboma kciukami przesunął po jej sutkach. Hermiona uśmiechnęła się.
-        Ron… nie tutaj… - szepnęła, ale nie wyrywała się.
On wziął głęboki wdech, chłonąc zapach jej skóry i włosów.
-        W nocy cię zjem. Całą. Nie zostawię nawet okruszka.
-        Przecież śpimy tutaj…
-        Ojej, zapomniałem… Cholera.  
Usłyszeli czyjeś kroki na ganku i odskoczyli od siebie. To Ginny wracała z ogrodu z naręczem marchewek.
-        Świetnie, że jeszcze tu jesteś – ucieszyła się na widok brata.- Pomożesz, zamiast bezkarnie bałamucić mi przyjaciółkę.
-        Nikogo nie bałamucę – burknął urażony Ron, wyjmując różdżkę i zabierając się do skrobania warzyw.
-        Mówisz tak tylko dlatego, że nie masz pojęcia co to znaczy…

Całą kolację Hermiona spędziła, starając się opędzić od Rona. On, wydawało się, wziął sobie za punkt honoru, aby gdzieś ją przydybać. Co chwila ją obejmował, przeszkadzając w tym, co akurat robiła. Oczywiście, gdy tylko nikt nie patrzył, pchał jej ręce pod spódnicę. Wydawało się, że ma więcej rąk niż zwykle. Z początku ją to denerwowało, ale potem zaczęło bawić. Gdy wszyscy zasiedli do stołu, Ron specjalnie starał się usiąść w strategicznym miejscu, by móc trzymać ją cały czas za kolano. Miała nadzieję, och jaką wielką, że nikt obecny przy stole tego nie widział, bo spaliłaby się ze wstydu. Nawet jeżeli, to wszyscy zachwycali się gwiazdą wieczoru – małą Victorie, której to były urodziny. Była ona traktowana niczym mała cesarzowa przez rodziców i dziadków. Siedziała na honorowym miejscu i pulchnymi różowymi łapkami wpychała jedzenie do buzi. Cała była umazana kremem z tortu. Miała go nie tylko na policzkach, ale też na ślicznej falbaniastej sukience oraz na włosach. Wszyscy uważali to za urocze, chociaż Ron uznał to za nie fair, bo gdy on brudził się jedzeniem, Hermiona i matka zaczęły na niego krzyczeć.
Oczywiście świętowano nie tylko w domu Weasleyów. Urodziny Victorie nie były jedynym wielkim wydarzeniem. Była to rocznica pokonania Voldemorta, więc tak naprawdę imprezy odbywały się w całej Wielkiej Brytanii. Była to słodko - gorzka okazja, bo też rocznica śmierci wielu osób. Dlatego Wesaleyowie zdecydowali się na tą najszczęśliwszą ze wszystkich.
Rano do Nory dotarły listy od Luny i Nevilla. Obydwoje chcieli podziękować Hermionie, Ronowi i Harry’emu za tamten dzień. Nevill nawet przysłał kwiaty – były jadowicie niebieskie i pachniały bardzo słodko, więc chłopcy z radością się ich pozbyli, wręczając cały bukiet Fleur. Hermiona po cichu trochę żałowała, bo to były jak na razie jedyne kwiaty, które od kogoś dostała. Pogodziła się ze stratą, gdy Ron szepnął jej do ucha, że on kupi jej kiedyś jeszcze więcej i jeszcze ładniejszych bukietów.
-        Trzymam cię za słowo – mruknęła, upijając łyk szampana i czując, jak ręka Rona wędruje jej po plecach pod bluzką.



Hermiona nie miała serca odmówić Ginny, która błagała ją o zamianę łóżek. Zgodziła się, chociaż trochę bała się gniewu pani Weasley, gdyby ta odkryła, że nie spała w swoim łóżku. Gdy minęła północ, teleportowała się po cichu do pokoju Rona.
Spał rozwalony na łóżku z rękami wyrzuconymi za głowę i kołdrą na podłodze. Rozczulił ją ten widok. Podeszła na palcach do jego łóżka i usiadła na brzegu. Oddychał równo, głęboko pogrążony we śnie. Sięgnęła i dotknęła jego ramienia. Podskoczył i złapał ją za rękę, zgniatając nadgarstek w mocnym uścisku.
-        To ja – szepnęła, przestraszona. – Spokojnie to tylko ja.
Ron spojrzał na nią zaspanymi oczami. Odetchnął z ulgą, orientując się, że to Hermiona. Opadł na poduszki bez siły.
-        Przepraszam – wychrypiał, przecierając oczy pięścią. – Śniło mi się coś z pracy…
Hermiona położyła mu na piersi dłoń i poczuła, jak mocno bije jego serce.
-        Nie chciałam cię wystraszyć – powiedziała z żalem, a on objął ją w pasie i wciągnął na łóżko.
-        Nie przestraszyłaś – fuknął, przyciskając ją do siebie. – Jak można przestraszyć się takiego chuchra jak ty?
Zachichotała wtulając się w niego. Miał na sobie tylko krótkie spodenki od piżamy. Nic dziwnego, noc była tak gorąca, że Hermionie było za ciepło w cienkiej koszuli nocnej, którą miała na sobie.
-        Co tu w ogóle robisz? – szepnął w jej włosy, wdychając owocowy zapach szamponu.
-        Ginny mnie przekupiła. Nie mogłam jej odmówić. Bardzo chciała, żebym z Harrym zamieniła się na łóżka.
Ron podniósł się na łokciach i zobaczył, że łóżko jego przyjaciela jest puste. Zamruczał coś z niezadowoleniem. Był rozdarty pomiędzy tym, że nie podobało mu się, iż Harry chce nocować w pokoju jego siostry, a tym, że podobał mu się pomysł, aby Hermiona spała tu.
-        Rodzice nas zabiją, jak się dowiedzą – powiedział w końcu, jakby pokonany. – Chodź tu. Jak mam zginąć, to chociaż będę wiedział dlaczego.
Hermiona poczuła coś twardego na swoim biodrze. Zamarła, trochę speszona. Ron chyba musiał się zorientować, bo objął ją w pasie i przyciągnął jej biodra do swoich.
-        Szybko ci poszło – syknęła, decydując się na odważny krok i wsuwając rękę pod jego szorty. – Ojej… jaki… duży…
Ron zaczął się śmiać. Czuła w ciemności, jak się trząsł. Nie widziała go dobrze, ale mogła sobie wyobrazić, jaki miał teraz wyraz twarzy.
-        Nic na to nie poradzę. Właśnie spełniasz moje nastoletnie fantazje.
-        Jakie?
-        Hermiono, ty chyba nie zdajesz sobie sprawy, jak działa piętnastoletni chłopak, prawda? Tyle razy przychodziłaś w lecie wieczorem do mnie do pokoju. Czasami w piżamie… Zawsze bez stanika.
-        Ron!
-        No co? To nie ja kazałem ci tak przychodzić! Sprawiałaś mi tym duże problemy. Czasami trudno mi było się skupić, na tym, o czym rozmawialiśmy.
-        Chcesz mi powiedzieć, że kiedy my omawialiśmy naprawdę poważne tematy…
-        Tak! Ja myślałem o twoich piersiach. Nie masz prawa mnie za to winić.
Hermiona westchnęła, ale tak naprawdę nie mogła się na niego gniewać. To było na swój sposób urocze. W życiu by się nie przyznała, ale trochę jej to schlebiało.
-        Jesteś okropny – oceniła, a Ron ujął jej rękę w swoją i pokazał, jak powinna nią poruszać.
-        Owszem, ale mimo to do mnie przyszłaś i masz łapki w moich spodniach.
Zanim się zorientowała, rozpiął wszystkie guziczki jej koszulki nocnej i cisnął ją za łóżko. Pochylił się tak, aby ich twarze były na tej samej wysokości. Pocałował jej półprzymknięte usta. Potrząsnęła głową, śmiejąc się, bo jego nieogolone policzki łaskotały skórę. Delikatnie przyśpieszyła ruch ręki, a on zamruczał z przyjemności. Hermiona poczuła ciarki na kręgosłupie. Ron nie ustawał w całowaniu jej i wędrował już dawno opracowaną trasą - ucho, wzdłuż kości szczęki, w dół szyi aż do obojczyka, a potem jeszcze niżej, aż do zagłębienia między piersiami.
 W pokoju było tak ciemno, że praktycznie się nie widzieli. To było coś zupełnie nowego i podniecającego. Nie mogli polegać na swoich oczach, więc używali innych zmysłów. Czując się o wiele bardziej odważna niż w rzeczywistości, Hermiona zdecydowała się na zmianę pozycji. Popchnęła Rona, aby ten położył się na plecach, a sama pochyliła się nad nim. Ron był absolutnie zachwycony. Nigdy jeszcze się nie zdarzyło, żeby to ona przejmowała kontrolę nad sytuacją. Z cichym pomrukiem przyjemności opadła na niego. Poczuła jego duże dłonie na swoich biodrach. Pomógł jej znaleźć odpowiedni rytm.
Jej ciche westchnienia zaczynały przybierać na sile i częstotliwości.
-        Nie tak głośno – szepnął Ron, zachrypniętym głosem. – Jak nas nakryją, to jesteśmy martwi.
-        Moja różdżka – to powiedziawszy, Hermiona, pochyliła się gwałtownie i wymacała ją po ciemku na podłodze. Błysnęło błękitne światło i już po chwili oboje poczuli, ze zaklęcie wyciszające zaczęło działać. – Teraz lepiej – oceniła dziewczyna, wracając do przerwanej czynności. – Teraz nawet mogę krzyczeć.
-        Błagam cię… zrób to…
Hermiona unosiła się i opadała rytmicznie, wsłuchana w co raz szybszy oddech Rona. Na pośladkach czuła jego mocno zaciśnięte palce. Jako, że nie musiała się powstrzymywać, faktycznie zachowywała się o wiele głośniej, niż poprzedniej nocy. W pewnej chwili Ron uniósł biodra, a Hermiona krzyknęła głośno. Zakołowało jej się w głowie i poczuła, jak jej ciele rozchodzi się gorąca fala, a potem biodra odmawiają jej posłuszeństwa. Ręce Rona znalazły się na jej piersiach i ścisnęły je mocno. Straciła rytm i opadła na jego tors, dysząc. Ron przycisnął ją do siebie obiema rękami i kontynuował to, co ona przerwała. Z policzkiem wciśniętym w zagłębienie jego obojczyka dziewczyna nie miała innego wyjścia jak tylko się poddać i rozkoszować tym uczuciem bezwolności.
-        Mocniej – jęknęła zdławionym głosem Hermiona wprost do ucha chłopaka, przyprawiając go o ciarki na całym ciele. – Jeszcze mocniej.
Ron nie mógł wykonać takiej prośby, specjalnie wymówionej takim słodko udręczonym głosem. Chwilę później Hermiona krzyknęła przeciągle i wygięła plecy w łuk. Ron uśmiechnął się do siebie w ciemności. Mógł godzinami słuchać jej jęków.
Jakiś czas później, leżąc w skopanej pościeli i powoli się uspokajając, patrzyli na rozjaśniające się niebo na wschodzie. Ron miał głowę na jej piersiach i spod półprzymkniętych powiek obserwował, jak unoszą się one i opadają, gdy Hermiona oddychała. Gdy tylko usłyszeli poruszenie na dole, Hermiona zerwała się i zarzuciwszy na siebie koszulę, pocałowała Rona na pożegnanie, a potem złapała różdżkę i teleportowała się.

Śniadanie zaczęło się o wiele za wcześnie jak na gust Rona, Hermiony, Harry’go i Ginny. Cała czwórka siedziała przy stole, przysypiając. Było bardzo oczywiste, że żadne z nich nie wyspało się tej nocy.
Pani Weasley weszła do kuchni i spojrzała na nich z zatroskaniem.
-        Co wy tacy markotni? – zapytała, patrząc, jak jej córka dłubie łyżką w owsiance.
Głowa Harry’ego opadła. Chłopak podskoczył gwałtownie, aż spadły mu okulary z nosa. Ron ziewnął potężnie, nawet nie starając się zasłonić ust.
-        Noc była gorąca – wymamrotała Hermiona, pochylając się nad swoją miską. – Źle mi się spało.
Ron rzucił jej ukradkowe spojrzenie i zacisnął usta. Żeby się nie roześmiać, udał, że zajmuje go bardzo śniadanie.
-        Harry strasznie chrapie – powiedziała Ginny, także ziewając.
-        A ty skąd to wiesz, skoro on spał u Rona? – zapytała pani Weasley, marszcząc brwi.
Cała czwórka zamarła. Nawet przestali na chwilę oddychać. Hermiona pobladła i złapała Rona za kolano pod stołem.
-        Słychać przez ściany – machnęła ręką Ginny, siląc się na niewinny ton.- Ty tego nie słyszałaś? My nie mogłyśmy spać z Hermioną. Co nie?
-        Tak… strasznie chrapał…
Harry popatrzył po towarzystwie z obrażoną miną, a potem zgodził się z panią Weasley, że powinien coś z tym zrobić, bo to może być oznaka jakiejś choroby. Musiał też obiecać, iż pójdzie z tym do jakiegoś magomedyka.

Gdy Molly wyszła na podwórko, cała czwórka ryknęła śmiechem. 

9 komentarzy:

  1. To. Jest. Piękne. ;)

    „powinnam była wcześniej coś o tym poczytać” - to takie Hermionowe.
    Lubię Twojego Rona i Hermionę. Są tacy realni, bardziej ludzcy niż w książce.

    MP

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :) Postanowiłam z ciekawości przeczytać i jestem... pozytywnie zaskoczona. Do tej pory spotkałam się z wulgarnymi określeniami różnych części ciała i ogółem wszystko było bez emocji bo przecież to tylko o seks chodzi. Moim skromnym zdaniem udało Ci się stworzyć coś pięknego. Można było dostrzec to uczucie łączące Rona i Hermionę. Bez zbędnych wulgaryzmów udało Ci się uchwycić całą esencję tego zbliżenia. Jak dla mnie to była bomba i za to wielki szacun. ~ pełna podziwu Minia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się, że nie masz tylko opisu gorącej nocy, ale skupiasz się także na emocjach bohaterów. Do tego całość napisana jest naprawdę przyjemnym językiem. Niestety na tym kończą się zalety, bo sam seks był tak skrajnie nierealistyczny, że aż bolało:
    1) orgazm u dziewicy? Do tego takiej, która własnym ciałem za bardzo się wcześniej nie interesowała, nie masturbowała się, by poznać własne reakcje? - niemożliwe. A jeszcze bardziej nierealistyczną sprawą był orgazm równoczesny (pamiętajmy, że oboje byli niedoświadczeni), który jest rzadko spotykany nawet u doświadczonych par
    2) Skoro Hermiona fizycznie była dziewicą i poczuła ból, to znaczy, że w pochwie miała de facto otwartą ranę. Jakim cudem po kilku ruchach ten ból zniknął? Bo nie pamiętam, aby ktokolwiek rzucił zaklęcie znieczulające lub leczące, które by sprawiło, że dalszy stosunek byłby przyjemny, a nie bolesny.
    3) Gra wstępna prawie nie istnieje u ciebie. Kilka pocałunków i ściągnięcie ubrań - a z tego co pamiętam Hermiona nie była skrajnie napalona, tylko raczej zawstydzona i zaniepokojona nową sytuacją. W takim wypadku przydałoby się trochę więcej bodźców, by dziewczyna miała szansę wyprodukować odpowiednią ilość śluzu.
    4) Czy oni w ogóle pomyśleli o antykoncepcji?
    5) To już osobista preferencja i moja słabość do naturalizmu: Zabrakło mi w tym wszystkim fizyczności. Gdzie pot, sperma i ślina? Gdzie ciężar drugiej osoby? Gdzie gorąc buchający z rozgrzanego, podnieconego ciała?
    Podsumowując: Całość jest naprawdę ładnie napisana. Sceny erotyczne czyta się przyjemnie, tylko właśnie brakuje w nich jakiejkolwiek realistyczności...
    Mam nadzieję, że nie będziesz płakać przeze mnie w kącie ;). Po prostu w literaturze jest zbyt wiele seksu ładnego, ale zupełnie nieprawdziwego. A po co opowiadaniem wprowadzać w błąd niedoświadczone dziewczyny? Jeszcze będą zawiedzione swoim pierwszym razem i zamiast pomału dążyć do poznania własnych potrzeb, pomyślą, że coś z nimi jest nie w porządku...
    http://nocturne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie, plakac nie bede :) Ale cos musze wyjaanic. Ok moze powinnam na poczatku zaznaczyc, ze to opowiadanie to nie jest tutorial. Nie ma za zadanie uczyc jak ale li jedynie byc moj a wersja przeciwwagi dla opisow ostrego seksu w hogwarcie i wyuzdanej Hermiony. Jakby ktos mial pytania, to cos poradzic moge :P Co do spermy, sliny i potu - nie napisalam, owszem, bo jak powiedzialam, mam blokade na pewne slowa w jezyku pisanym. Umiem je wymowic, ale nie po podobaja mi sie one. Uznalam, ze nie musze tez opisywac stanu mawilzenia pochwy mojej bohaterki, no czytelnik nie jest glupi, sam wywnioskuje co i jak. Co sie tyczy orgazmow - blagam tylko nie krawaiaca rana. Penis nie ma kolcow a i blona dziewicza nie jest z betonu. Za pierwszym razem mozna wszystko, nawet miec orgazm. A i zdaje sie to ocieranie piescia ust bylo za malo sugestywne. A i nikt nigdzie nie dochodzil rownoczesnie, bo ja w takie rzeczy nie wierze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wyjaśnienie kwestii, na które zwróciłam uwagę :). W moim marudnym komentarzu kierowałam się doświadczeniami własnymi i osób, z którymi zdarzało mi się rozważać seksualność jako taką - i wiele rzeczy wydało mi się zwyczajnie niezgodnych ze znanym mi typem fizjologii.
      Opisywanie stopnia nawilżenia rzeczywiście mogłoby zabrzmieć niesmacznie (biorąc pod uwagę całokształt tekstu), jednak ilość pieszczot poprzedzających penetrację, moim zdaniem, była zbyt mała (w końcu chodzi o gonienie króliczka ;) ) - przez co przez chwilę miałam wrażenie, że mimo zachęcającego początku zrobi się z tego stereotypowe porno, gdzie najważniejszą rzeczą jest penetracja, a nie bliskość.
      Co do krwawiącej rany (wiem, że to nieco wyolbrzymione wyrażenie, ale nie zmienia to faktu, że rozdziewiczenie zazwyczaj pozostawia dyskomfort odczuwany zwykle przez co najmniej kilka godzin) - oczywiście, zdarzają się kobiety, których błona dziewicza jest prawie niewykształcona i przebicie jej sprawia kobiecie minimalny ból. Jednak osobiście nigdy nie spotkałam dziewczyny, która nie twierdziłaby, że jej pierwsze zbliżenie było co najwyżej średnie. To samo tyczy się orgazmów (szczególnie pochwowych) - oczywiście istnieją kobiety, które po kilku ruchach mają już totalny odlot (być może te "kilka" w Twoim opowiadaniu to tylko takie wrażenie, bo nie zauważyłam, abyś zasugerowała, ile czasu zajęła penetracja) ale tak jak powyżej, nie znam takich przypadków (nawet nieco bardziej naukowe źródła twierdzą, że jest to bardzo rzadko spotykane - co nie znaczy, że nie jest możliwe).
      Orgazm równoczesny (możliwy, ale zazwyczaj kończy się tym, że jedna osoba czeka na drugą i prowadzi raczej do frustracji niż satysfakcji)- widocznie gdzieś czegoś nie doczytałam, za co bardzo cię przepraszam :)
      Oczywiście jestem świadoma, że opowiadanie nie jest instrukcją ;). Twierdze jedynie, że literatura jako taka pełna jest wyidealizowanego seksu - zawsze wszyscy mają orgazmy, jest pięknie, ładnie i pachnąco. A czytanie o idealnym świecie szybko przestaje dostarczać wrażeń i nudzi, bo w końcu na ile sposobów można opisać idealne zbliżenie?
      Nie mam zamiaru przekonać Cię, abyś zmieniła swój styl i zamysł. Miniaturkę naprawdę przyjemnie się czytało i gdybym może była w nieco innym nastroju, to przymknęłabym oko na tę idealizację i potraktowała opowiadanie jako bardzo dobrze napisaną erotykę. Jednakże ostatnio miałam okazję, wraz z osobami mądrzejszymi od siebie, przeanalizować twórczość fanowską pod względem scen erotycznych i akurat kumulacja moich przemyśleń trafiła na Ciebie - mam nadzieję, że nie masz mi za złe tego marudzenia i cieszę się, że odpowiadając na mój pierwszy komentarz podjęłaś dialog :).

      Usuń
    2. Przyznam szczerzę, że faktycznie masz rację co do zbyt małej ilości gry wstępnej. Może się zmanierowałam, może zapomniałam jak to jest :D Zastanawiam się czy jeszcze nie do cyzelować tego opowiadania troszeczkę. Może to zrobię, jak przemyślę. Chyba winę ponoszą dwie rzeczy za to - bo w moim pierwszym sromotnym opowiadaniu erotycznym było tego zaaaaaadużo a druga, od tego czasu pisałam sobie do szuflady opowiadanie o zupełnie wymyślonych postaciach, które mają już swój staż małżeński. Tego nikomu w życiu nie pokażę, bo by mój Rh mnie zamordował.
      Nie, seks nie jest ogólnie rzecz biorąc ładny - zwłaszcza teraz przy falach afrykańskich upałów xD Ale ja skupiłam się na uczuciu. Bo ja kocham pisać o uczuciach, o więziach emocjonalnych. Rh właśnie mi mówi "że jesteśmy głupie baby, bo wszystko analizujemy i dbamy o szczegóły i mamy zająć się czym innym", ale jego nie należy słuchać. Wiem, że brakuje szczegółów - zorientowałam się, że nie ma fragmentu, kiedy Ron faktycznie zdejmuje spodnie. Tak więc, można sprawdzać, czy czegoś nie przerobiłam. Chociaż myślę, że i tak nie jest tak koszmarnie jak na pierwszy raz. Nie było mi łatwo pisać, bo bałam się, że trochę zostanę zjechana jak tamtym razem. No ale 10 lat w wieku robi różnicę.
      No szkoda, że padło na mnie akurat :D Szkoda, że nie na to opowiadanie, w którym Hermiona, aby ukryć swoje niedoświadczenie przed Draco, rozdziewiczyła się ołówkiem.

      Usuń
    3. Pisanie erotyki nie jest łatwe, nawet jeśli ma się doświadczenie praktyczne. Zbyt duże czasami może nawet nieco utrudnić sprawę, bo jak zauważyłaś, można nieco się zapomnieć i np. niedokładnie oddać wszystkie emocje targające dziewicą. Sama jeszcze nie mam odwagi zabrać się za tego typu opowiadania [bo (po)twory pisane za czasów gimnazjalnych chyba niespecjalnie się liczą w mojej karierze, szczególnie że większość grzecznie leży na dnie szuflady i czeka na spalenie przez egzorcystę ;) - doprawdy nie wiem, co siedziało w mojej głowie, ale pisywałam BDSM ze Snape'm w roli głównej...].
      Jak już pisałam, wolę czytać o seksie nieco bardziej fizycznym, a nie głównie emocjonalnym - w praktyce zwykle się nie myśli o tym, że partner jest kochany, bo przykładowo ugotował obiad, tylko już prędzej przez chwilę wzdycha się do jego umięśnionego ciała, a potem to niespecjalnie się myśli o czymkolwiek ;). Ale są gusta i guściki.
      Chyba wolę nie czytać o Hermionie mającej bliskie spotkanie z ołówkiem. To takie bardzo... blogaskowe. Ale jakbym trafiła, to nie omieszkałabym zjechać z góry na dół i z powrotem - niezależnie od nastroju ;)

      Usuń
  5. https://www.facebook.com/387250468078002/photos/a.387325844737131.1073741829.387250468078002/666589416810771/?type=1&theater Chciałabym cię zaprosić do wzięcia udziału Emotikon smile i prosiłabym o opublikowanie jeśli byłaby taka możliwość z góry dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  6. Zacznę od tego, że nienawidzę Romione. Właściwie to sama nie wiem dlaczego zdecydowałam się przeczytać to opowiadanie. Może to kwestia wybitnie uroczego wstępu, który napisałaś. Mam nadzieję, że mimo wszystko nie płaczesz w kącie :D

    Ok, wracając do sedna - nie lubię Romione, ale to opowiadanie bardzo mi się podobało. Było czułe, delikatne, może i miejscami nierealistyczne, ale nie zgodzę się z tym, że skoro dziewczyna jest zawstydzona swoim brakiem doświadczenia, to trzeba ją terroryzować psychicznie znęcaniem się w postaci długiej gry wstępnej, więc uważam, że wybrałaś dobry wariant do opisania.

    Właściwie wszystko mi się tu podobało. Fajna relacja Harry'ego z Ginny, fajne podejście Ginny do spacerów, fajna, realna tęsknota za swobodą i możliwością kochania się w łóżku, bez konieczności uciekania przed rodzicami. No i fajni główni bohaterowie - Hermiona z tym swoim przerażeniem i wyrzutami, że nie poczytała wystarczająco dużo oraz Ron, który wreszcie zachował się jak prawdziwy facet - nie był ani ciepłą kluchą, ani niemożliwym macho, ani zidiociałym nastolatkiem, ani bogiem seksu, ani głupiomądrym cwaniakiem. Był dokładnie taki, jaki powinien być kochający facet.

    Podobało mi się, naprawdę. Aż jestem w szoku, że tak bardzo :D

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń